Quantcast
Channel: Inspiracje - StressFree.pl
Viewing all 249 articles
Browse latest View live

Przyprawa do piernika – jak ją zrobić?

$
0
0
Przyprawa do piernika - przepis

Dopóki nie zwracałam uwagi na etykiety (długie lata żyjąc w nieświadomości), to dziwiło mnie zawsze, że moje pierniczki nie są tak cudownie smakowite i aromatyczne jak te, które pamiętam z dzieciństwa. Dlaczego tak było?

Składałam moje wrażenia na karb tego, że wszystko, co pamiętamy z dzieciństwa zawsze jest niepowtarzalne i nie da się tego uzyskać potem, gdy jesteśmy dorośli. Nasz umysł płata nam figle i dorabia ideologię pod tytułem „bajka z dzieciństwa”.

Jakże się myliłam! Dotarło to do mnie, gdy wykonałam w końcu swoją własną przyprawę do pierniczków i powróciły dawne wspomnienia z dziecięcych lat: tak, to było to! Ta korzenna przyprawa - oto co stanowiło tajemnicę receptury. Bingo! 

Taka swojska przyprawa piernikowa to prawdziwa antyoksydacyjna bomba! Pamiętacie, że goździki i cynamon są wśród przypraw w czołówce, jeśli idzie o zawartość antyutleniaczy chroniących nas przed chorobami i sprzyjających utrzymaniu młodego wyglądu na długi czas? 

Gorąco zachęcam do wykonania własnej mieszanki piernikowych przypraw. Można śmiało przechowywać ją w szczelnie zakręcanym pojemniku przez długie miesiące, a oprócz pierników wybornie nadaje się do aromatyzowania jogurtu, porannych płatków lub miło rozgrzewających zimą napojów np. naparu kawy lub zbożówki. Po prostu wsypujemy 1/2-1 łyżeczki korzennej przyprawy razem z kawą do kubka i zalewamy razem wrzątkiem. Z dodatkiem miodu (dodajemy go, gdy napój już nieco przestygnie) - cud, miód i orzeszki, delicje po prostu!

Przyprawa do pierników - przepis 

Do zrobienia przyprawy potrzebujemy przede wszystkim młynek do kawy (ewentualnie moździerz, ale w młynku szybciej).

Bierzemy:
- suszoną skórkę z umytej w sodzie, dobrze wyszorowanej i sparzonej wrzątkiem1/2 cytryny + 1/2 pomarańczy (obraną cieniutko ostrym nożykiem lub obieraczką do warzyw, a następnie wysuszoną np. na kaloryferze lub w suszarce do warzyw)
- 2 łyżki zmielonego w młynku do kawy cynamonu (najlepszy jest ten prawdziwy, cejloński, kupujemy go w laskach, ale Cassia w laskach lub mielona też może być)
- 2 łyżeczki mielonego imbiru (pokroić imbir w plasterki i ususzyć na kaloryferze jak skórki z cytrusów, ew. można zakupić już zmielony)
- 2 łyżeczki kardamonu (łuskamy ziarenka i mielimy, ew. kupujemy gotowy zmielony kardamon)
- 1 łyżeczka gałki muszkatołowej świeżo startej na drobnej tarce (ew. kupujmy gotową zmieloną)
- 1 łyżeczka zmielonych w młynku do kawy goździków
- 1/2 łyżeczki zmielonych w młynku ziarenek ziela angielskiego
- 1/2 łyżeczki kolorowego pieprzu zmielonego w młynku do kawy (jeśli nie macie kolorowego może być sam czarny)
- 1 gwiazdka anyżu (wyłuskujemy ziarenka i mielimy je)
- opcjonalnie: ziarenka wydłubane z połówki laski wanilii
- szczypta soli morskiej lub himalajskiej

Wszystko mielimy bardzo dokładnie na drobny proszek w młynku do kawy (partiami, bo na raz wszystko do młynka się nie zmieści). Oczywiście używając  składników mielonych na bieżąco aromat będzie nieco silniejszy, niż gdy weźmiemy składniki już fabrycznie zmielone, ale i tak przyprawa jest boska i pachnie obłędnie w każdym przypadku. Czy wspomniałam już, że odmładza?;) 

 
Powyższa treść i zdjęcie pochodzi ze strony www.AkademiaWitalnosci.pl
 
 

Las pełen jedzenia – społeczne, miejskie ogrodnictwo

$
0
0
fot. Beacon Food Forest

Las kojarzy nam się głównie z dużą ilością drzew, ewentualnie z chodzeniem na grzyby czy piesze wędrówki. To, co powstaje w Seattle w USA  nie pasuje jednak do takiego obrazu - tam bowiem "rozrasta się las”… pełen warzyw, owoców i ziół. Projekt nie tylko integruje ludzi, ale ma pełnić rolę miejskiej spiżarni.

Beacon Food Forest to coś więcej niż przestrzeń (kilka ha), która ma zapełnić się jedzeniem (drzewa owocowe, krzewy, różnego rodzaju warzywa) - to miejsce, gdzie lokalna społeczność jednoczy się dla wspólnego dobra. Pomysł powstał w 2009 roku i dzięki pomocy władz udało się znaleźć odpowiednią działkę oraz środki finansowe, by projekt mógł ruszyć. Za cel postawiono sobie stworzenie ogrodu miejskiego z roślinami jadalnymi, integrację ludzi, ale również wspieranie, odbudowę lokalnego ekosystemu.

Wszystko zostało starannie przemyślane i zaprojektowane tak, by las mógł rzeczywiście przynosić plony i służyć za miejsce integracji lokalnych społeczności. Wiele osób włączyło się i nadal włącza w realizuję kolejnych etapów prac - wolontariusze z radością sadzą, pielęgnują rośliny, jednocześnie aktywnie i radośnie spędzając czas.

Lista roślin, która początkowo miała pojawić się w na terenie Lasu Żywności wzrosła ze stu gatunków do ponad tysiąca - wszystko ze względu na to, że lokalna społeczność jest wielokulturowa i wiele osób pragnęło, aby w lesie pojawiły się lubiane przez nich owoce i warzywa z ich krajów ojczystych.
 

Beacon Food Forest

 

„Las roślin jadalnych to w rzeczywistości bardzo spójny ekosystem, a według badań – najstarsza forma uprawy ziemi. - czytamy w artykule Zofii Rojek (1- Tego typu realizacje są ciągle popularne w tropikach, gdzie zapewniają całym wsiom nie tylko pożywienie, ale i drewno na opał, nawóz, paszę dla zwierząt i zioła. Są jednym z głównych źródeł utrzymania lokalnych społeczności  w Indiach Południowych, Nepalu, Zambii, Zimbabwe i Tanzanii – tam są nazywane ogrodami domowymi (home gardens). Podobne ogrody od wieków powstają w Meksyku, gdzie określa się je mianem "rodzinnych sadów" (huertos familiares), oraz na Jawie, gdzie nazywają się pekarangan, czyli "ogrody całkowicie zaprojektowane". Aktywiści z Seattle dostosowują więc wielowiekową tradycję do nowych miejskich realów. I właśnie to sprawia, że są pionierami tego typu rozwiązań w zindustrializowanej przestrzeni”. 

Warto przeczytać również: Permakultura - z troską o naturę i człowieka oraz przekonać się, jak radzą sobie indywidualni mieszkańcy miast - Samowystarczalność w mieście? To możliwe

Miejska, publiczna oaza żywności

Trzeba przyznać, że projekt jest bardzo ciekawy, a jego realizacja sprawia, że ludzie zamiast zamykać się w swoich domach spotykają się, by wspólnie pracować w ogromnym ogrodzie, stają się bardziej otwarci, zdobywają nowe umiejętności. Zyskuje środowisko i lokalna społeczność. Jak będzie wyglądało funkcjonowanie tej przestrzeni pełnej żywności w praktyce? Czy jedni nie będą chcieli, czerpać z ogrodu więcej, niż powinni? Czy każdy będzie brał tylko tyle, ile mu potrzeba? Przyszłość pokaże. 

 

 

(1) Zofia Rojek, Aktywiści tworzą gigantyczny las tylko z warzywami. Czy przyjąłby się w Polsce?, http://natemat.pl/87387,las-roslin-jadalnych-czy-przyjalby-sie-w-polsce

W oparciu o – stan na 02.2014

  1. Beacon Food Forest  Permaculture Project, http://www.beaconfoodforest.org
  2. Robert Mellinger, Nation's largest public Food Forest takes root on Beacon Hill, http://crosscut.com/2012/02/16/agriculture/21892/Nations-largest-public-Food-Forest-takes-root-on-B/
  3. Katherine Lupo, Beacon Food Forest: nurturing food sovereignty in the big city, http://www.foodfirst.org/en/Seattle+food+forest
  4. Kristofor Husted, Seattle's First Urban Food Forest Will Be Open To Foragers, http://www.npr.org/blogs/thesalt/2012/02/29/147668557/seattles-first-urban-food-forest-will-be-free-to-forage
  5. Zdjęcia - źródło - https://www.facebook.com/beaconfoodforest

 

Uwolnij się od… destruktywnych przekonań!

$
0
0
Nawyki - przekonania

Zwykle uważamy, że „do szczęścia” brakuje nam czegoś… Dążymy więc usilnie, by to zdobyć, kupić, wywalczyć… lub posiąść jakąś cudowną wiedzę. Okazuje się jednak, że jest wiele rzeczy, których trzeba się UWAGA - oduczyć!!!, by nasze życie stało się szczęśliwsze i pełne wartości. Co to takiego?

Gromadzimy wokół siebie nie tylko przedmioty, ale również przekonania i nawyki. Często są one jak mur, który odgradza nas od nowych perspektyw, radości, możliwość rozwoju, lepszego samopoczucia. Pracujemy na nie latami, nie mając nawet świadomości tego. Bagaż ciąży..., a  mi kwitujemy "takie jest życie". 

Porządki w głowie

Przyjrzyjmy się sobie, swojej postawie i zacznijmy pozbywać się tego, co bardziej nas niszczy, niż pozwala wzrastać. Przekonań, które w nas często tkwią i czynią nieszczęśliwymi.

ODUCZ się - przestań myśleć, że: 

  • Tylko szczęście się liczy - tak bardzo pragniemy być szczęśliwi, że aż nas to prowadzi do poczucia smutku i silnego stresu. Walcząc o szczęście, bywa że żyjemy we frustracji. Wszelką energię kierujemy np. na pracę - uznając, że przykładowo awans=więcej pieniędzy=dom=szczęście. A co przez te klika miesięcy czy lat, które spędzimy, by awans uzyskać? Nie traktujmy szczęścia, jak projektu do realizacji, uczmy się przyjmować to, co niesie życie, czerpać z tego, co tu i teraz. Dążenie do szczęścia - bieg za cieniem?
     
  • Problemy są problem - nie da się ich wyeliminować, kupić licencji na ich brak. Są integralną częścią naszego życia… Od naszego podejścia zależy, czy doprowadzą nas na skraj wyczerpania nerwowego, czy też uznamy, że są po to, by je rozwiązywać… i potraktujemy jak wyzwanie. Nie koniec, ale często początek, nowej, innej drogi.
     
  • Bo co ludzie powiedzą? - mało jest osób, które nigdy sobie nie postawiły tego pytania. Być może przemknęło ono gdzieś tylko delikatnie w myślach, powodując krok w tył. Strach przed wyśmianiem, niezrozumieniem, przed byciem "innym" paraliżuje i odbiera siłę do działania. Wyobraź sobie kim byś był, czym się zajmował, gdyby nie miało dla Ciebie znaczenia - co powie, pomyśli otoczenie? Ile razy wycofałeś się z czegoś tylko dlatego, że "może się nie udać i będą się nabijać", uznają Twój pomysł za fanaberie, coś głupiego? Czy rzeczywiście warto rezygnować z marzeń, pomysłów na siebie, bo może się to wiązać z krytyką? 
     
  • Porażka to koniec - chcielibyśmy odnosić sukcesy, a widmo porażki jest jak kubeł zimnej wody na głowę. Zapominamy, że to właśnie porażki potrafią stać się początkiem niebywałych sukcesów, źródłem doświadczenia, które w życiu procentuje. Grunt to się nie załamywać, jeśli już się zdarzą - wyciągać wnioski i iść dalej. Kto nie próbuje - ten nie wygrywa.
     
  • Przeszłość zniszczyła przyszłość - rany z przeszłości, błędne decyzje (często innych) rzutują na nasze życie - jedni rozpamiętują w nieskończoność, inni zatapiają się w nienawiści, chowają urazy niczym skarb. Przeszłość ciąży, ciągnie w dół, nie pozwala się rozwijać... To może być trudne i bolesne, ale nie pozwól, by przeszłość determinowała Twoją przyszłość. Jeśli widzisz, że nie możesz sobie sam poradzić, poproś o pomoc psychologa, zapisz na terapię. PS nie patrz na to "Bo co ludzie powiedzą" - zadbaj o siebie (i przy okazji - o swoich bliskich). 

Myśli pod lupą

Myśli czy przekonania, które sabotują nasze działania mogą być bardzo różne - paleta jest bardzo szeroka. Przyjrzyjcie się temu, co zwykle pojawia się w waszych głowach w sytuacjach stresujących, trudnych, gdy musicie podjąć decyzję, zdecydować o czymś ważnym, gdy myślicie o sobie, czy innych... Jakie zdania się najczęściej powtarzają, jaki jest ich wpływ na wasze życie? Czy chcecie im ulegać, czy to dobre dla was? Już sam fakt uświadomienia sobie tego, pomoże wam bronić się przed przekonaniami, które was niszczą. 

 

Warto przeczytać:
Wewnętrzny sabotaż, czyli gdy nigdzie nie jestem na 100%

 

Pomysł na prezent i relaks – sól do kąpieli

$
0
0
Sól do kąpieli - przepis

Chcielibyście ofiarować komuś coś, co sprawi radość? Prezent ciekawy, naturalny i zrobiony własnoręcznie?

Ewa z Zielonego Zagonka proponuje - sól do kąpieli. W roli głównej pomarańcza i lawenda

Składniki:
1 szklankę gruboziarnistej soli np. morskiej
2 łyżki stołowe suszonego kwiatu lawendy
2 łyżki stołowe otartej suszonej skórki z pomarańczy
1/4 szklanki sody oczyszczonej
10 kropli lawendowego olejku eterycznego

Wykonanie:
Wymieszaj wszystkie składniki w misce i przesyp do słoika. Dodaj wstążkę oraz ręcznie napisaną karteczkę ze sposobem użycia. „Wsyp jedną łyżkę do kąpieli przed samym wejściem do wanny i rozkoszuj się relaksującą wonią lawendy i pomarańczy”.

Od Redakcji :
Jako pojemnik na sól możesz wykorzystać ładny, szklany słoik np. po dżemie lub innym jedzeniu. Ozdobiony wstążeczką będzie się pięknie prezentował.

 

Jak zrobić domowy odświeżacz powietrza?

$
0
0
Mieszkanie

Czy zastanawialiście się kiedyś, co tak naprawdę wdychamy, gdy rozpryskujemy w domu zakupione w drogerii gotowe odświeżacze powietrza? 

Mi akurat nigdy do głowy nie przyszło, by jakoś zgłębić ten temat w moim „poprzednim życiu”. Wystarczyło, że ładnie pachnie, a jedynym moim problemem było zapolowanie w drogerii na  nowy zapach jakiejś znanej marki.

No i tak sobie całymi latami wdychałam różne świństwa nie mając pojęcia, co wdycham. Bo przecież, jak ładnie pachnie to nie może być szkodliwe. Duży błąd!

Jakie m.in. „skarby” można znaleźć w komercyjnych odświeżaczach powietrza?

  • limonene (limonen) - ma działanie alergizujące
  • acetaldehyd - ma działanie niszczące na wątrobę
  • aceton - podrażnia drogi oddechowe i skórę, szkodliwy dla systemu nerwowego, nerek i wątroby
  • chlorometan - toksyczny gaz o działaniu odurzającym i otępiającym, prawdopodobnie teratogenny (szkodliwy dla płodu)
  • 1,4-dioksan (powszechnie znany jako „rozpuszczalnik”) - toksyczne działanie układowe (wątroba, nerki), potencjalnie rakotwórczy
  • 1.4 dichlorobenzen - szkodliwy (nerki, płuca), drażniący drogi oddechowe i potencjalnie rakotwórczy
  • ftalany - związki toksyczne, zaburzające gospodarkę hormonalną (m.in. poziom testosteronu) i generalnie płodność oraz mające potencjalnie rakotwórcze
  • toluen, formaldehyd, benzen - wszystkie te chemikalia są szkodliwe, zaburzające pracę systemu nerwowego i potencjalnie rakotwórcze (benzen podejrzewa się o powodowanie białaczki, formaldehyd o powodowania raka górnych dróg oddechowych)
  • parfum! To już w ogóle czarna magia, bo producenci NIE mają obowiązku wykazywania na opakowaniu cóż to takiego konkretnie ten „parfum” za substancja, więc przyjąć należy, że może to być… dokumentnie wszystko.

Dodatkowo - bardzo często składu na odświeżaczu nie sposób uświadczyć, po prostu producenci nie mają obowiązku podawać składu na odświeżaczach powietrza. Na kosmetykach wchłanianych przez skórę mają, na odświeżaczach wchłanianych przez drogi oddechowe nie mają, tzn. mogą, ale nie muszą. Zapewne dlatego, aby nie wystraszyć konsumenta nazwami związków, które normalnemu człowieku z trudem przyjdzie wymówić.

Jeśli chcemy mieć ładny zapach w domu - wcale nie musimy kupować drogich i toksycznych komercyjnych odświeżaczy, wystarczy zaopatrzyć się w zapas kuchennej sody oczyszczonej (5,99zł/kg) i wykorzystać jej naturalne właściwości. Soda mianowicie świetnie wchłania wszelkie zapachy. Nawet do lodówki nie kupuję już cud-odświeżaczy za ciężkie pieniądze, choć kusi mnie mini-ozonator (gdy go kupię i użyję na pewno się z Wami podzielę moją opinią). Póki co doskonale daje radę soda. Tanio i skutecznie, przyjemne z pożytecznym czyli to, co lubię najbardziej. 

Jak zrobić odświeżacz powietrza?

Co nam będzie potrzebne do wykonania nietoksycznego odświeżacza powietrza?

  • soda oczyszczona
  • olejki eteryczne
  • kawałki tkaniny o luźnym splocie lub dekoracyjny papier, w którym szpilką robimy dziurki
  • dekoracyjne tasiemki lub sznureczki do przytrzymania tkaninowego lub papierowego „wieczka”
  • kilka minut wolnego czasu

SolniczkaMusimy również zaopatrzyć się w jakieś małe pojemniczki. Co to może być? Mogą to być puste, malutkie słoiczki np. po kosmetykach (kremach do twarzy), niewielkie puszeczki metalowe po czekoladkach, pluszowym miśku czy innym gadżeciku, jaki kiedyś dostaliśmy w prezencie.

Mogą to być w końcu puste solniczki (wersja dla leniwych lub zabieganych, którym nie chce się bawić w prace ręczne). W sklepach jest tyle cudnych solniczek ze szkła lub ceramiki o rozmaitych, czasem bardzo pociesznych kształtach. Korzystając z solniczki nie musimy już dbać o wykonanie wieczka, bo  dziurki już mamy. Dobrze jest, gdy dziurki w solniczce są spore.

 

Sposób wykonania:

  1. Do sody dodajemy kilka kropel naszego ulubionego olejku eterycznego (do lodówki dobrze sprawdza się cytrynowy, do pomieszczeń również inne olejki, np. lawendowy).
     
  2. Mieszamy sodę z olejkiem, napełniamy taką pachnącą mieszanką nasze pojemniczki, przykrywamy je tkaninowym lub papierowym wieczkiem przewiązanym ładną tasiemką i gotowe!
     
  3. Stawiamy tam, gdzie mają być pochłaniane zapachy niemiłe, a wyzwalane te miłe. W lodówce, szafach odzieżowych, szafkach na obuwie, w łazience, w samochodzie (tak, te samochodowe „choineczki” wyrzucamy tam gdzie ich miejsce, czyli do śmietnika: też są napakowane chemikaliami). Wszędzie, gdzie nam przyjdzie na myśl taki słoiczek możemy postawić.
     
  4. Co jakiś czas dolewamy tylko nową porcję olejku eterycznego, a raz na parę miesięcy dobrze jest sodę wymienić na całkiem nową, bo z biegiem czasu  żółknie, zbryla się i traci swoje właściwości pochłaniające.
     
  5. Jeśli wyprodukujemy nadmiar odświeżaczy rozdajmy je bliskim i przyjaciołom, niech i oni oddychają ładnie pachnącym, lecz wolnym od szkodliwych związków powietrzem. Taki estetycznie wykonany odświeżacz to świetny pomysł na uniwersalny prezent, który każdego bez wyjątku ucieszy!

Wybieram naturalny zapach

Nigdy więcej chemicznych, drogich „odświeżaczy”, które raczej powinny zwać się „zatruwaczami”. Te komercyjne zapachy są ładne, ale podstępnie zabierają nam zdrowie. Nie używajmy ich zatem w formie spray’u,  żelowych pojemników czy elektronicznych dyfuzorów.

 
Powyższa treść pochodzi ze strony www.AkademiaWitalnosci.pl
 

Pies ratownik w służbie człowiekowi

$
0
0
Pies ratownik

Historia psa ratownika sięga ok. 1800 roku. Psy te były początkowo stróżami klasztoru, następnie stały się psami sanitarnymi, które pokonywały ciężki teren górski, aby w przymocowanych do obroży pojemnikach dostarczyć zabłąkanym wędrowcom pożywienie i lekarstwa. Okazały się one niezastąpione niosąc ludziom pomoc. I tak jest po dzień dzisiejszy.  

Psy ratownicze posiadają wyjątkową umiejętność - pracują z pełnym oddaniem i co najważniejsze, są niezwykle skuteczne, w wielu wypadkach niezastąpione. Dobrze wyszkolony pies ratowniczy na gruzach często jest szybszy i skuteczniejszy od wielu urządzeń lokalizacyjnych, a w terenie otwartym zastępuje pracę kilkudziesięciu ludzi. A tak się dzieje dzięki jego niezastąpionemu nosowi. Praca psa ratowniczego to nie schemat, bo zawsze będzie trafiał na inne warunki, w których musi pracować. Psy ratownicze muszą współpracować z przewodnikiem w każdych warunkach - podczas pracy na gruzowisku obok pracującej koparki, piły i przy różnych innych czynnikach utrudniających pracę. Pracują w nocy w nieznanym terenie, często z dala od przewodnika - bez jego wsparcia.  Taki pies powinien posiadać niesamowitą sprawność fizyczną, mocny stabilny charakter, określoną osobowość, która go cechuje. Ale w tej psiej psychice jest kilka cech: odporność, odwaga, jak również samodzielność.

Pies ratowniczy to pies, który potrafi odnajdywać osoby zaginione w terenie, zagruzowane, zasypane. W takiej sytuacji musi posiadać najważniejszą cechę! Ogromną motywację do poszukiwania człowieka.  Ale za nim będzie mógł wyruszyć na ratunek, musi przejść kilka etapów szkoleń, a głównym motywem szkolenia jest budowanie motywacji na odnajdywanie źródła zapachu pochodzącego od żywego człowieka i dostania się do niego najbliżej, jak to możliwe. 

Wspólna nauka

Szkolenie najlepiej jest rozpocząć z młodym psem. Najważniejszym atrybutem, jaki powinien posiadać szczeniak, jest ciekawość socjalna, która pozwoli mu nawiązywać kontakt z nowo poznanymi ludźmi. Od pierwszych dni szkolenia piesek musi być chętny do zabawy nie tylko z właścicielem, ale także z obcą dla niego osobą, przy czym powinien doświadczać jak najwięcej pozytywnych emocji.

Psy ratowniczeSzczeniakowi z łatwością powinna przychodzić praca w ciężkich warunkach środowiskowych. Jego wrażliwość na hałas, strzały i inne psy też nie jest obojętna. Ważne jest to, czy pies nie boi się chodzić po niestabilnym czy też śliskim podłożu. Nieodłączną cechą, jaką powinien posiadać pies ratownik, jest umiejętność rozwiązywania problemów oraz dobry kontakt z przewodnikiem. Aby o tym wszystkim się dowiedzieć, przeprowadza się testy kwalifikacyjne, i po ich pozytywnym zaliczeniu można w jakimś stopniu określić, czy taki pies ma szanse zostać psem ratownikiem. Po tym wstępnym wyborze psa i przewodnika czeka ich długie ciężkie szkolenie, które pozwoli stworzyć w pełni wyszkolony zespół. Zespół, który potrafi z sobą współpracować musi posiadać wzajemne zaufanie - zarówno ze strony człowieka, jak i zwierzęcia. Od tego bowiem zależy bardzo wiele w trakcie dalszego szkolenia i pracy.

Przygotowanie psa do pracy ratowniczej zajmuje średnio około dwóch do trzech lat. Mogłoby się wydawać, że każdy pies obdarzony dobrym węchem potrafi szukać. Tymczasem jest to zajęcie mocno obciążające fizycznie i psychicznie. Zdarza się, że naukę podejmuje zespół, który potem nie potrafi się zgrać i siebie wzajemnie odczytać. Często więc uczestnicy rezygnują z dalszego szkolenia i takich przypadków jest bardzo dużo. Pozostają zatem osoby najwytrwalsze, które lubią pracę z psem i są zdeterminowane do niesienia pomocy innym i ratowania ludzkiego życia. 
 
Szkolenie psa - to indywidualnie układany plan treningu, dopasowany do wieku i etapu szkolenia, w skład którego wchodzi  nauka lokalizacji, oznaczania i współpracy z przewodnikiem. Równocześnie trwa nauka pokonywania przeszkód, kładki zawieszonej na linach i równoważni. Pies poddawany jest treningowi sprawnościowemu, poruszania się w ciemnych pomieszczeniach, piwnicach, a także podróżowania różnymi środkami transportu. Psa i przewodnika przyzwyczaja się do przemieszczania na linach. Ważna jest też nauka kierowania psem na odległość.

Szkolenie człowieka - to nauka współpracy z psem, teorii rozchodzenia się zapachu na gruzach, w terenie otwartym, na lawinach czy w wodzie, a w zależności, jaką pies robi specjalizację, podstaw fizjologii psa, udzielania pomocy przedmedycznej i przedweterynaryjnej, topografii, obsługi urządzeń nawigacyjnych, kompasu, łączności, podstaw technik wspinaczkowych, procedur ratowniczych.                  

I na tym praca ta się nie kończy! Aby zespół mógł być wykorzystywany w akcji, musi zaliczyć pozytywnie egzamin zorganizowany przez Komendę Główną Państwowej Straży Pożarnej .

Niezawodny pies ratownik

Pies ratowniczy musi być niezawodny, bo stawką jest ludzkie życie. Tak więc zespół - przewodnik i pies doskonali swoje umiejętności na wielogodzinnych treningach, do końca swojej pracy ratowniczej. Reszta zależy od przewodnika i jego wytrwałości.

Psy ratowniczeOdnalezienie osoby zaginionej przez grupę ratowniczą jest zawsze pracą zespołową (pies, przewodnik, ratownik medyczny, nawigator, dodatkowe osoby przydzielone do zespołu). A nagroda to uratowane ludzkie życie! W poszukiwaniach sukces zależy od tego, jak szybko grupa rozpocznie pracę, godziny opóźnienia mogą mieć ogromne znaczenie. Czynnik czasu tworzy główny problem, wiele osób tego jeszcze nie zrozumiało, jak kruche jest ludzkie życie!

W systemie szkolenia i zdawania egzaminów uczestniczą przewodnicy z psami z państwowej straży pożarnej  i ochotniczej. Jedni i drudzy mogą działać na terenie Polski, natomiast w akcjach międzynarodowych mają prawo uczestnictwa tylko grupy Państwowej Straży Pożarnej, która to przeszła certyfikację ONZ. Certyfikacja ta odbyła się w kwietniu 2009 roku na terenie Ośrodka Szkolenia Poligonowego Wojsk Lądowych w Żaganiu. Polską grupę tworzą strażacy z pięciu krajowych GPR-ów, Nowego Sącza, Warszawy, Gdańska, Łodzi i Poznania. W skład certyfikowanej grupy wchodzi 65 strażaków i 12 psów. Grupa podzielona jest  na trzy zespoły - dowodzenia, operacyjny i logistyczny.

Uzyskanie certyfikatu sprawia, że ONZ ma pewność, że polska grupa jest technicznie i logistycznie przygotowana do niesienia pomocy po kataklizmach, w każdym zakątku świata. Jedną z ostatnich akcji Polskiej grupy była pomoc niesiona Haiti.

 

Autor - Renata Jęchorek, Przewodnik psa, instruktor 
 

Jak zrobić balsam do ust z aloesem?

$
0
0
Balsam do ust z aloesem

Wspaniały na spierzchnięte i popękane wargi - na mrozy i upały. Zamiast kupować - warto zrobić domowy balsam do ust z aloesem. Jak? Podpowiada Ewa z Zielonego Zagonka. 

Aloes to roślina, która ma wiele właściwości leczniczych. Dodatkowo jest bardzo prosta w uprawie doniczkowej. Przydatna przy oparzeniach, ranach, pęknięciach i stanach zapalnych skóry (wyciskamy żel na podrażnione miejsce), likwidowaniu czyraków, w hamowaniu wypadania włosów. Ponadto zabezpiecza przed nadmiernym poceniem się, jest to również wspaniały środek przeczyszczający (całe i zdrowe liście mielimy w mikserze).

Od najdawniejszych czasów był uważany za roślinę leczniczą, a nawet magiczną. Pierwsze zapiski o nim pochodzą z Egipskiej Księgi Lekarstw sprzed około 4 tysięcy lat, następnie wzmianki o nim pojawiają się w Biblii, starożytnym Rzymie, Grecji, Chinach czy Indiach.

Do użytku powinniśmy stosować przede wszystkim świeży aloes z doniczki stojącej na naszym parapecie. Aby nie okaleczyć rośliny używamy dolnych liści, które dobrze należy wymyć, owinąć papierem i pozostawić na kilka dni (co najmniej trzy) w chłodnym i ciemnym miejscu. Następnie nacinamy liść wzdłuż i wyciągamy żel ze środka.

Nagietkowo-aloesowy balsam do ust

Do przygotowania oleju nagietkowego potrzebujesz:

  • łyżkę suszonych płatków nagietka lekarskiego
  • 25 ml oleju słonecznikowego tłoczonego na zimno

Wszystkie składniki wymieszaj w miseczce/słoiczku. Następnie ustaw na szmatce ulokowanej w garczku i wypełnij garczek wodą. Stan wody powinien być delikatnie powyżej stanu oleju w pojemniku. Wszystko gotuj ze sobą przez ok 2 godziny, po tym czacie należy odcedzić płatki nagietka. Podczas gotowania pilnuj poziomu wody, aby ta nie wyparowała.

Balsam do ust z aloesem

Do produkcji balsamu potrzebujesz:

  • 25 ml olejku nagietkowego
  • 1 łyżkę wosku pszczelego
  • 1 łyżeczkę świeżego żelu z aloesu
  • 0,5 łyżeczki miodu
  • 2 krople olejku różanego (opcjonalnie)

Ponownie użyj garczka, w którym ulokujesz miseczkę z olejem i woskiem. Następnie podgrzewaj do momentu rozpuszczenia się wosku. Kiedy wosk zniknie wyciągnij miseczkę i dodaj pozostałe składniki - żel z aloesu, olejek eteryczny i miód. Wszystko dobrze wymieszaj i przelej do sterylnie czystego pojemniczka na balsam.

Taki balsam powinien być zużyty w przeciągu 6 miesięcy, zaś w upalne dni najlepiej, aby był trzymany w lodówce.

Zmiany w życiu – od czego zacząć?

$
0
0
Zmiany w życiu - taniec

W weekend byłam na warsztatach z tańca. Niezwykle cennych, ważnych. Poszłam tam bez specjalnych oczekiwań i to, co otrzymałam zaskoczyło mnie i uszczęśliwiło do tego stopnia, że nie mogę tej wiedzy i doświadczenia ot tak zamknąć w szafie.

Nie mogę jej również położyć na półce i trzymać tylko dla siebie…, a że do szuflady nie umiem pisać, więc dzielę się tym z Wami. W trakcie zajęć usłyszałam następujące słowa: 

Zmień swój taniec, a zmienisz swoje myślenie.
Zmień swoje myślenie, a zmienisz swój taniec.

Od siebie dodałabym: „zmień w życiu cokolwiek, a reszta przyjdzie z czasem”. Dlaczego? A dlatego, że nasze ciało, umysł, sfera emocjonalna czy duchowa są ze sobą ściśle połączone. Jeśli zmienisz swoją dietę, zaczniesz się ruszać, jest duże prawdopodobieństwo, że i twoje samopoczucie ulegnie zmianie. Jeśli stwierdzisz, że od dziś zaczynasz myśleć pozytywnie, przestajesz się nakręcać i denerwować na zapas, nagle okaże się, że ból głowy, który dokuczał przez ostatnie dwa tygodnie mija jak ręką odjął, a niepohamowany apetyt na słodycze jakby zmalał. 

Jesteśmy złożonym i ciekawym bytem, prawda? Ponadto do zmiany może prowadzić wiele dróg. Najważniejsze w tym wszystkim to znaleźć taką, która będzie pasowała do was, bo to że koleżance poprawiają nastrój zajęcia z zumby, nie oznacza, że i ja wyjdę z nich odprężona i zadowolona. Być może mi zrobi lepiej jakiś warsztat rozwoju osobistego albo wyjazd samotny w góry. 

Zacznij od najprostszych… 

Dlatego, jeśli pragniesz w życiu zmiany, zacznij od tego, co najprostsze (chyba, że masz w sobie tyle odwagi i siły do zmian konkretnych i mocnych – też dobra opcja!). Zmień drogę do pracy, zatrzymaj się czasem w parku, usiądź na minutę na ławce, wprowadź jeden dobry nawyk do swojej codziennej diety. 

Czemu takie drobnostki? Powodów jest wiele. Każdy ma prawo do swojego tempa zmian i to jest absolutnie ok. Zamiast rzucać się na 10 zmian, które chcesz wprowadzić w życie od najbliższego poniedziałku, naprawdę łatwiej wybrać jedną i skupić się na niej przez jakiś czas. Raz, że zwiększa to szansę na wprowadzenie jej w życie - dwa, że w przypadku, gdy nie uda się dotrzymać terminu, dotyczy to jednej rzeczy, a nie wszystkich dziesięciu na raz. Warto również pamiętać o tym, że czasem wielkie zmiany składają się z drobnostek, a każda drobnostka to wielki krok do przodu.  

Ponadto zmiany to rodzaj rytuału. Jeśli chcesz, żeby były trwałe spraw, żeby weszły Ci w krew…, ale jest zła wiadomość. Nie wejdą w krew po 3 powtórzeniach. Często wymagają tygodni i miesięcy, żeby się utrwaliły.  

Działaj

Oczywiście o zmianach bardzo łatwo się pisze, a czyta się to jeszcze lepiej. Po lekturze, czy nawet gorącej dyskusji na życiowe dylematy przychodzi czas na działanie, na próby, na eksperymentowanie z tym, co nowe. A to wymaga odwagi, determinacji i przekonania, że to czego naprawdę potrzebujesz, to zmiana. Więc Moi Mili, do dzieła. Stop gadaniu, fantazjowaniu, gdybaniu. Chcesz zmienić swoje życie, zmień w nim cokolwiek. Taniec, myślenie, dietę, samoakceptację czy cokolwiek, co wyda Ci się na ten moment najprostsze i najwartościowsze. A reszta przyjdzie z czasem. 

 


Dekorowanie tortów – jak powstają słodkie dzieła sztuki?

$
0
0
Dekoracja tortów

Dla wielu z nas tort jest symbolem świętowania ważnych okazji. Wersje tradycyjne coraz częściej zastępują wyjątkowo fantazyjne projekty - a sam tort, aż żal zjeść! Przyjrzyjmy się sztuce dekorowania tortów!

Smok, żółw, dinozaur, doniczka ze storczykiem, samolot, szynka!, gramofon - dla zdolnych dłoni mistrza cukiernika nie ma wyzwań nie do podjęcia! Efekt raduje oczy nie tylko dzieci, ale również dorosłych. Dbałość o szczegóły, mnogość kolorów…, to wszystko sprawa, że zamiast biec z nożem i talerzykiem ma się ochotę stać i podziwiać

Dekorowanie tortów... od kuchni

Pragnąc zaspokoić swoją ciekawość odnośnie dekorowania tortów zapytałam Panią Agnieszkę Klimczak, właścicielkę firmy tortownia.pl o klika kwestii z tym związanych. 
 

  • Joanna Wilgucka: Torty bywają bardzo „bogate”. Sporo na nich atrakcyjnych elementów dekoracyjnych itp. – czy można je zjeść bez obaw? A może część ozdób należy odłożyć przed rozpoczęciem krojenia?

Agnieszka Klimczak: Staramy się, żeby wszystkie dekoracje tortu były jadalne. Na rynku dostępne są najróżniejsze rodzaje lukru plastycznego, z których można wykonać praktycznie wszystko, o czym zamarzymy: od figurek, poprzez wstążki i koronki, do naturalnie wyglądających kwiatów, które czasem stanowią wyjątek, gdyż niektóre umieszcza się na drucikach florystycznych. Wtedy tak przygotowane bukiety wkłada się do specjalnych wazoników atestowanych do kontaktu z żywnością, które przed krojeniem można wyjąć z tortu (płatki i liście są nadal jadalne :)
 

  •  Niektóre z tortów są tak fantazyjne…, że aż trudno mi sobie wyobrazić, jak można je zjeść! Da się? A może pełnią rolę głównie dekoracji stołu?

To nadal są  torty, więc oczywiście, że można je zjeść. Uważam, że smak tortu jest równie ważny, jak jego dekoracja. Polscy dekoratorzy mają tu utrudnione zadanie, bo odpowiadające naszym rodakom smaki znacznie odbiegają od tych angielskich, skąd takie dekoracyjne torty się wywodzą. Tam stosuje się suche, słodkie (zatem trwałe) biszkopty tłuszczowe lub fruit cake - rodzaj ciężkiego, ciemnego ciasta pełnego alkoholu i bakalii… również bardzo słodkiego. Dekoracja tortu weselnego w Wielkiej Brytanii może powstawać nawet przez kilka tygodni, tym czasem trwałość naszych przepysznych musów owocowych na bazie bitej śmietany ma trwałość zaledwie kilku dni.

 

Dekorowanie tortów

 

Warto też dodać, że na świecie istnieje zwyczaj ustawiania tortu na specjalnym stole już na początku imprezy, żeby wszyscy mogli podziwiać dekoracje zanim zostaną pokrojone. Myślę, że ten zwyczaj warto zaadaptować do naszych realiów (tym bardziej, że np. podczas wesela, nie wszyscy goście zdołają doczekać do północy). Reasumując - idealny tort powinien być pyszny i stanowić piękną dekorację nie tylko stołu, ale całego przyjęcia :)
 

  • Z czego są wykonane barwniki używane przy zdobieniu tortów? Czy są bezpieczne dla zdrowia?

Wszystkie barwniki stosowane do dekoracji są barwnikami spożywczymi, często naturalnymi, dopuszczonymi do kontaktu z żywnością. Oczywiście stosujemy je wyłącznie do dekoracji, gdzie  zdarza się, że potrzebujemy zdecydowanych barw lub użycie np. owoców do „pokolorowania” masy - jest niewykonalne technicznie. Do wnętrza tortu w zupełności wystarczają owoce, czekolada, zioła, przyprawy, herbata, kawa…
 

  • Ile czasu zajmuje wykonanie tortu?

Oczywiście wszystko zależy od stopnia jego skomplikowania. Po pierwsze samego pysznego środka - tu najciekawsze rezultaty uzyskuje się łącząc wiele składników. Oczywiście komponowanie zbilansowanych smaków wymaga wielkiego doświadczenia i talentu. Moją cukierniczą idolką jest Bożena Sikoń (szef Pracowni Cukierniczej tortownia.pl), której kompozycje smakowe nie mają sobie równych. Ostatnio np. dużą popularnością cieszy się torcik malinowy z rozmarynem… pycha! Po drugie dekoracja. Nie ulega wątpliwości, że jest ona niezwykle pracochłonna (dla przykładu peonia zdobiąca biały tort powstawała przez 24 godziny). Ale samo wykonanie, to już końcówka drogi. Przykładowo torty artystyczne w naszej pracowni powstają kilkuetapowo.
 

Dekorowanie tortów

 

Najpierw spotykamy się z zainteresowanymi i staramy się jak najlepiej poznać głównych „aktorów” przyjęcia. Potem w zaciszu Pracowni odbywa się twórcze spotkanie, podczas którego z Bożeną Sikoń i Tadeuszem Braneckim (naszym ekspertem od artystycznych dekoracji) robimy burzę mózgów, szukamy inspiracji, szkicujemy, rozmawiamy…, aż powstanie spójny projekt. Tak stworzony tort jest bardzo indywidualny, ma smak i wygląd jednoznacznie kojarzący się np. z Młodą Parą. Potem jest oczywiście kolejne spotkanie, degustacja i akceptacja projektu, a dopiero na końcu wykonanie. Cały ten proces sprawia nam dużo radości, choć często kończy się koło północy:) Uważam, że projekt jest jednym z najważniejszych etapów powstawania tortu artystycznego. 
 

  • Czy to oznacza, że taki tort trudno zrobić samemu, w zaciszu swojej kuchni?

Oczywiście dojście do mistrzowskiego poziomu oznacza dużo praktyki, jednak proszę pamiętać, że każdy z nas kiedyś zaczynał... Wiele kobiet, które dziś zawodowo zajmują się wykonywaniem tortów artystycznych zaczynało od tortu urodzinowego dla dziecka.
 

Dekorowanie tortów

 

Dużym ułatwieniem są podpowiedzi płynące z otoczenia, czyli np. internetu, gdzie znajdziemy inspiracje lub wręcz instrukcje, jak „krok po kroku” wykonać wymarzony wzór. Istnieje też możliwość zapisania się na szkolenie, by poznać tajniki dekorowania i przygotowania wspaniałej kompozycji smakowej do wnętrza tortu. Dzięki temu wszystkiemu - każdy ma szansę, by rozwijać talent i pasję, jaką jest przygotowanie tortów artystycznych.
 

  • Jaki tort, stanowił dla Pani największe wyzwanie?

Trudno powiedzieć, każdy z naszych tortów jest inny i zawsze staramy się szukać nowych, niewykorzystywanych dotąd technik -  zawsze więc jest to praca twórcza. Z największym sentymentem wspominam jeden z pierwszych, udekorowanych konwaliami i jagodami leśnymi (oczywiście z lukru plastycznego). Ten projekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. 

 

Dziękuję za rozmowę.
Joanna Wilgucka

 

* Prezentowane torty zostały wykonane przez - Pracownia Cukiernicza tortownia.pl. Dziękujemy za udostępnienie zdjęć. 

 

Bieszczady – cudowne o każdej porze roku!

$
0
0
Bieszczady

Są ludzie, którzy cały rok czekają, by móc zamknąć za sobą drzwi biura i ruszyć w Bieszczady. Jest to dla nich czas regeneracji sił, czerpania radości z kontaktu z naturą i odstresowania się.

Urlop mija szybko, a tęsknota za spotkaniem trwa... - aż do następnej wyprawy. Co takiego jest w Bieszczadach, że uzależniają? Obejrzyjcie te przepiękne filmy, a poznacie odpowiedź.  

 

Precz z trawnikiem – manifest weekendowego lenia

$
0
0
Koszenie trawnika

Czy wiecie, jaki jest nowy wyznacznik męskości? Duży... trawnik. Im większy, tym lepszy. Żartuję? Ani trochę. Zauważyłam to, gdy  trzej znajomi mężczyźni wyjęli komórki i porównywali zdjęcia swoich trawników.  

Wiem, że wielkość i uroda trawnika świadczy o mężczyźnie lepiej, niż jego samochód. Zresztą samochody - to dobre dla singli! Żonaty mężczyzna chlubi się wypielęgnowanym trawnikiem, którego dogląda w każdy weekend.

A jest czym się chlubić. "Twój trawnik świadczy o Tobie" - Przede wszystkim zaświadcza, że jesteś człowiekiem zamożnym, gdyż masz trawnik. Po drugie pokazuje, że jesteś człowiekiem odpowiedzialnym, solidnym i pracowitym, bo praca przy trawniku to niekończąca się weekendowa katorga - koszenie, grabinie, ugniatanie, napowietrzanie, pielenie, nawożenie, dosiewanie. To sztuczne nawozy, by odżywić wyjałowioną monokulturą  ziemię i pestycydy wylewane na uporczywe chwasty. To ogromne ilości wody potrzebna do codziennego nawadniania trawnika w upały.

Kult trawnika

Moda na trawniki przyszła do nas z Ameryki Północnej, gdzie od lat mieszkańcy przedmieść prześcigają się w trawnikowej rywalizacji. Równe rzędy domków z identycznymi, wypielęgnowanymi trawnikami to widok znany z każdego amerykańskiego filmu.

Coś jednak się zmienia. Amerykanie i Kanadyjczycy "poszli po rozum do głowy" i masowo rezygnują z trawników. Powodów do zmiany jest mnóstwo. Ludzie zaczynają myśleć o ekologii - nie chcą pestycydów i marnowania takich ilości wody. Marzą o własnych warzywach i owocach na naturalnych nawozach, rezygnują z weekendowej harówki i odpuszczają sąsiedzką rywalizację.

Warzywa zamiast trawy

Nie jest łatwo - w wielu miejscach pionierzy nowego ruchu są traktowani jak szaleńcy, którzy chcą obniżyć standard mieszkalny całej dzielnicy. Lokalne prawo często szczegółowo określa jak ma wyglądać otoczenie domku jednorodzinnego. W wielu przypadkach doprecyzowana jest nawet wysokość trawy. A tu nagle - warzywa!

Państwo Michel Beauchamp i Josée Landry z Drummondville w Quebecu (Kanada) bronią swojego ogrodu warzywnego. Zasady przyjęte w miasteczku określają, że warzywa nie mogą zajmować więcej niż 30% ogrodu. Małżeństwo ma zlikwidować swój ogród, w przeciwnym razie będzie płacić grzywnę w wysokości 300$ dziennie. Międzynarodowa społeczność pisze petycje do urzędu miasta Drummondville, by zmienić utrudniające ludziom życie zasady.

 

Ogród warzywny

Pomóż bronić ogrodu - podpisz Petycję

 

W Ameryce i Kanadzie kończy się kult trawnika. Ludzie zaczynają wracać po rozum do głowy i zmieniają trawniki na inny rodzaj ogrodu, który nie tylko nie wymaga takiego nakładu pracy, ale także przynosi warzywne lub/i owocowe plony. Nie chcesz uprawiać własnych warzyw? Nie musisz. Evelyn Hadden w książce "Beautiful No-Mow Yards: 50 Amazing Lawn Alternatives" pokazuje 50 najróżniejszych pomysłów na ogródek bez trawnika.

 

 

Nadchodzą zmiany

I kiedy w Ameryce na dobre zaczyna się odwrót od trawnikowego szaleństwa - u nas osiąga ono apogeum. Jednak są już pewne zwiastuny nadchodzących zmian. Otóż znajome ukraińskie małżeństwo właśnie zapowiedziało likwidację grządek warzywnych w swoim ogrodzie i założenie trawnika. Kupują także kilka wysokich tuj - żeby w ich ogrodzie na Ukrainie było tak pięknie, jak w polskich ogrodach. Hurra!

Każda moda przychodzi do nas z Zachodu, a później odchodzi na Wschód. Jeżeli trawniki i równe rzędy tuj jadą już na Ukrainę to znak, że do nas niedługo przyjdzie moda na naturalne ogrody i grządki warzywne.
 

PS Trendy się zmieniają - a trawniki zastępują ogródki warzywne:) Sami zobaczcie!

 

Jak zrobić wielkanocnego baranka z masła?

$
0
0
Jak zrobić baranka wielkanocnego

W polskiej tradycji święcenia pokarmów wielkanocnych przyjęło się, iż do koszyka wkładamy baranka. Bywa, że jest zrobiony z ciasta, czasami jest cukrowy, rzadziej czekoladowy. Ale w rejonie Wielkopolski od dziesiątków lat formuje się baranka z... masła!

Tworzenie maślanego baranka może być świetną zabawą dla rodziców i małych nawet dzieci, bo przypomina robienie babek z piasku.

Do wykonania baranka będzie nam potrzebna przede wszystkim mała foremka - taka, aby w sam raz można było w niej upchnąć około pół kostki masła. W Wielkopolsce można kupić na targowiskach specjalne ręcznie rzeźbione drewniane foremki. Ta na zdjęciu ma już 40 lat i należała jeszcze do naszej prababci.

Aby nasz baranek wyglądał okazale, będziemy potrzebować oprócz foremki i masła także: rzeżuchę, sól, kilka całych ziaren pieprzu i parę listków bukszpanu. W zasadzie już kilka dni przed Wielką Sobotą winniśmy rozsypać nasiona rzeżuchy na umieszczoną na talerzyku, mokrą watę. Gdy rzeżucha wypuści zielone pędy, staną się one idealną "łąką" dla naszego baranka.

Jak zrobić wielkanocnego baranka

Zanim zaczniemy formować baranka, musimy dużo wcześniej wyciągnąć masło z lodówki, aby nie było zbyt twarde. Samą zaś drewnianą foremkę należy umieścić na chwilę w gorącej wodzie. Po wyjęciu, jej ścianki posypujemy dokładnie solą. Dzięki temu masło nie przyklei się do nich, będzie też słone i smaczniejsze, gdy użyjemy go przy wielkanocnym śniadaniu.

Składamy obie części foremki i wgniatamy do wnętrza masło. Najlepiej użyć do tego drewnianej łyżki. Gdy upewnimy się, że foremka jest dokładnie wypełniona masłem, wkładamy ją na 20 minut do zamrażalnika. Masło musi stać się bardzo twarde, aby zachowało kształty i szczegóły baranka po wyjęciu go z foremki.

W międzyczasie możemy zająć się farbowaniem jaj albo przygotowywaniem innych produktów do wielkanocnego koszyka. Po wyjęciu baranka z foremki (co nie jest łatwą sztuką), umieszczamy go delikatnie na rzeżuchowej "łące" na talerzyku. Usuwamy niepotrzebne okruchy masła, z ziaren pieprzu robimy oczy, a z bukszpanowych listków ogon i uszy. Listek wkładamy także w pyszczek baranka. I gotowe!

Nasz wielkanocny koszyk będzie bardzo oryginalny, ale niestety jego zawartość bardzo delikatna i narażona na roztopienie. W drodze do kościoła najlepiej przykryć go białą serwetą.

Autor: Ryszard Pietrasina
Źródło - MiastoDzieci.pl

 

PS Na filmiku cała operacja przygotowywania maślanego baranka:

 

Wiklina z papieru – jak zrobić kolczyki i bransoletkę?

$
0
0
Wiklina z papieru

Papier ma wiele zastosowań - po przeczytaniu gazety nie wyrzucajmy jej do kosza. Zamiast tego, dajmy jej drugie życie. Niech zamieni się w papierową wiklinę, z której powstaną np. stylowe kolczyki czy bransoletka.

W artykule Wiklina z papieru, czyli nowe życie starych gazet mieliśmy okazję poznać Panią Magdalenę oraz podziwiać Jej prace. Tym razem możemy nauczyć się, jak zrobić biżuterię z papierowej wikliny:) Zapraszamy do twórczej pracy. 

 

 

Bez stresu? – czyli jak przeżyć upadek z wieży

$
0
0
Tower Scream, Niemcy

Ciekawość i żądza adrenaliny popychają nas często do czynów sprzecznych z tym, co mówi nam instynkt - przekonałam się o tym na własnej skórze, dając się "zrzucić" z 70 metrowej wieży w Heide Park (okolice Soltau koło Hamburga)! Po tym przeżyciu zrozumiałam, że z całą pewnością zasługuje ona na swoją nazwę - "Scream". Krzyk ludzi, którzy z niej spadają, słychać bowiem w całej okolicy.

Park rozrywki oferuje wiele atrakcji - tak się jednak złożyło, że pierwsza na moje trasie zwiedzania była właśnie "Tower Scream". Z dołu może nie wygląda tak strasznie - wysoka wieża z umocowanym wokół niej pierścieniem siedzeń. Przypięta do fotelika czułam już mały niepokój, jednak zew przygody był silniejszy... "Nie, dam radę" - pomyślałam dzielnie, odwołując się do całego "bagażu" odwagi, jaki tam ze sobą przywiozłam.

Nie patrz w dół

Wieża ma 103 metry wysokości - w tym 71 metrów to swobodne spadanie przy prędkości prawie 100 kilometrów na godzinę - tego chyba nie byłam świadoma kierując się w jej stronę;) Po dokładnym przypięciu wszystkich śmiałków do fotelików przez obsługę, pierścień rusza w górę i podziwiamy widoczki nieświadomi, co nas czeka za chwilę...

Tower Scream - Niemcy

Kilka obrotów pierścienia wokół wieży.... i spaaaaaaaaaaaadamy w dół... Samo spadanie to tylko i AŻ tylko kilka sekund - czas wystarczający jednak do tego, aby zobaczyć w skrócie całe swoje życie;) i pożegnać się z nim;D No przynajmniej w moim przypadku tak było... Z całego wrażenia - zapomniałam wrzeszczeć, jak inni.

I życia stało się piękniejsze...

Nawet sobie nie wyobrażacie, jakie szczęście poczułam będąc już na dole i mając grunt pod stopami. Radość, że jednak nie rozbiliśmy się o ziemię, nadała mojemu życiu nowego blasku... Nagle wydało się ono jakieś takie bardziej kolorowe i fajne. Przyszła mi do głowy myśl, że każdy, kto chciałby przyjrzeć się z dystansem swojemu życiu, popatrzeć na nie z innej perspektywy - powinien dać się zrzucić z czegoś takiego... Oczywiście osobom ze słabym sercem odradzam. 

Jak reagowali inni uczestnicy? Bardzo różnie - jedni się śmiali, drugim łzy ciekły  z oczu - wszyscy jednak emanowali niesamowitym szczęściem... Może nieco zieleni czy biali na twarzy, jednak w ich oczach kryła się prawdziwa radość przemieszana z przerażeniem. "Nigdy więcej" albo "Jeszcze raz poproszę" słychać było odgłosy rozmów. 

Polowanie na atrakcje

Po tym przeżyciu wydawać by się mogło, że skieruje się teraz w stronę bezstresowych kolejek dla dzieci - niestety nie... z rozpędu i chyba otumaniona adrenaliną trafiłam do wagonika roller coaster-a  "Colossos", ale o tym opowiem w następnym artykule, bo teraz strach mnie ogarnia na samo wspomnienie.

 

Przeczytaj równieżTylko dla odważnych? – Colossos, Heide Park Niemcy

 

A tak się spada..... 

 

Ps - Wieża jest dostępna dla osób od 12 roku życia i o określonej wysokości. Zbudowano jednak jej wersję dla dzieci - "Screamie", gdzie maluchy (już od 3 lat) mogą "spaść" z ok. 13 m wysokości -  z prędkością 3.5 m / sek. i poczuć malutką namiastkę tego, co ich rodzice czy starsze rodzeństwo na "Tower Scream".

 

Heide Park - atrakcje dla dzieci

 

 

Łąka kwietna zamiast trawnika?

$
0
0
Łąka kwietna

Równo przycięty, idealny trawnik - marzenie? Nie każdego. Zamiast niego możecie sobie posiać łąkę. Piękną, niebanalną, różnorodną, pełną kwiatów i ziół. 

Przepis na łąkę możemy znaleźć u niewątpliwie specjalisty w tej dziedzinie - Łukasza Łuczaja. Nie tylko doradza on, jakie rośliny (nasiona) łączyć ze sobą, ale również sam takie mieszanki tworzy. Jego wiedza i rady pozwalają przeistoczyć idealny trawnik w naturalną przestrzeń, która pozwala zanurzyć się w piękno dzikiej przyrody.

W mieszance Polska Łąka Kwietna znajdziecie:

Wyka ptasia Vicia cracca, Złocień zwyczajny Leucanthemum vulgare
Komonica zwyczajna Lotus corniculatus, Firletka poszarpana Lychnis flos-cuculi
Jaskier ostry Ranunculus acris, Świerzbnica polna Knautia arvensis
Brodawnik zwyczajny Leontodon hispidus, Kozibród łąkowy Tragopogon pratensis
Krwawnik pospolity Achillea millefolium, Chaber łąkowy Centaurea jacea
Chaber austriacki Centaurea phrygia, Krwiściąg lekarski Sanguisorba officinalis 
Bukwica pospolita Stachys officinalis, Marchew dzika Daucus carota
Wyka wąskolistna Vicia angustifolia (śladowo)

"Większość nasion do tych mieszanek została zebrane ręcznie z dzikich łąk i pól Podkarpacia i Kielecczyzny - podkreśla pan Łukasz na swojej stronie. Nie zbieram nasion gatunków chronionych, ani nasion jakichkolwiek gatunków bardzo rzadkich, czy narażonych na wyniszczenie. Dużą część nasion zbieram z własnego terenu, na którym prowadzę czynną ochronę zbiorowisk nieleśnych (coroczne wykaszanie łąk i zaorywanie pól z samymi chwastami, takimi jak bławatek, czy kąkol)".

Łąka krok po kroku

Wymyślona przez pana Łukasza mieszanka nasion służy do zakładania łąki wieloletniej koszonej raz lub dwa razy do roku. Jest to łatwa w utrzymaniu kolorowa alternatywa dla trawnika - idealna również, jako wypełnienie dalszych części ogrodu (których nie mamy czasu kosić zbyt często).

 

A oto kilka rad, jak od teorii przejść do praktyki:

  • Pod łąkę wybieramy teren o glebie świeżej, nie za suchej lub w miejscu, gdzie możliwe jest podlewanie w okresach suszy.
  • Łąkę najłatwiej założyć jest na terenie pozbawionym roślinności i odchwaszczonym. Teren należy zaorać i zbronować lub przygotować ręcznie przekopując łopatą i motyką.
  • Z reguły nie stosujemy nawożenia.
  • Gatunki łąkowe mają różnorodne wymagania co do kiełkowania - kiełkowanie łąki jest nierównomierne, a czas wysiewu mało ważny, o ile zapewnimy wysoką wilgotność gleby w pierwszych miesiącach. Stosuje się różne terminy siewu np. wczesna wiosna (marzec-maj), późna jesień po pierwszych silnych przymrozkach (listopad) - rośliny wykiełkują wiosną, a także okres letni, jeśli zapewnimy podlewanie.
  • Do wysiewu najlepiej zmieszać nasiona z trocinami lub piaskiem (jedno wiaderko na kilkadziesiąt gramów nasion), aby zapewnić równomierność obsiewu. Zalecana gęstość siewu wynosi 1,5-2 g mieszanki na 1 m kw. lub 0,5-1 g mieszanki zmieszane z 2 g mieszanki traw łąkowych, najlepiej kostrzewy czerwonej. Wysiane nasiona nie powinny być przykryte glebą (niektóre wymagają do kiełkowania światła), wystarczy jeśli glebę lekko ubijemy nogami lub mechanicznie, aby nasiona miały kontakt z wilgotną glebą.
  • Aby zapobiec inwazji roślinności leśnej i zaroślowej łąka musi być koszona. Tradycyjnie użytkowane łąki kośne zwykle koszone są dwa razy do roku, czasem trzy razy lub raz w roku lub tylko raz na dwa lata. Dla zapewnienia obfitego kwitnienia jak największej ilości gatunków najlepsze efekty daje koszenie raz w roku na początku lata (czerwiec - lipiec). Częstsze koszenie ułatwia chodzenie po łące, ale ogranicza ilość gatunków kwitnących latem.
  • Bardzo ważne jest, aby zostawić skoszoną trawę na łące, żeby mogły wyschnąć i wysypać się nasiona zawiązane przez rośliny. Po kilku dniach siano usuwamy lub palimy na miejscu.
  • Większość gatunków łąkowych jest wieloletnia.
  • Niektóre z gatunków kwitną już w pierwszym roku, inne po 2-3 latach. W pierwszym roku zakwitną niektóre gatunki, większość gatunków zakwitnie w drugim roku w pierwszym jedynie przygotowując się do kwitnienia i produkując rozety liści.

Na stronie www.luczaj.com - możecie znaleźć jeszcze inne pomysły na zagospodarowanie ogrodów, ogródków i innych przestrzeni, oraz kupić różne mieszanki. Warto przekonać się, że nasze rodzime rośliny łąkowe są naprawdę piękne i efektowne.

PS Z redakcyjnego doświadczenia - kupowanie gotowych mieszanek łąk kwietnych w supermarketach bywa bardzo nieopłacalne. Cena może wydaje się ekonomiczna - jednak efekt marny. Wchodząca w ich skład - zwykle zbyt duża ilość nasion traw - doprowadza do tego, że ostatecznie trawa zagłusza kwiaty. 

Spacerem przez łąkę

 

 

 

Opracowano na podstawie: www.luczaj.com
 


Mniszek lekarski – jak zrobić syrop z mniszka?

$
0
0
Syrop z mniszka - mniszek lekarski

Kto powiedział, że mniszek lekarski to chwast? Dlaczego traktujemy go tak po macoszemu, przecież ma on szereg wspaniałych zastosowań? Przyszło nam żyć w naprawdę szalonym świecie. Przepraszam, za retoryczne wywody... Odkładam je i wracam do mniszka.

Mniszek lekarski swoją nazwę zawdzięcza wyglądowi szypułki, z której zdmuchnie się nasiona. Kojarzycie może białą główkę, z uschniętymi listkami? Czyż nie wygląda ona na miniaturową głowę ogolonego mnicha? Mniszek występuje prawie na każdym kontynencie w klimacie umiarkowanym. Co znajdziemy w mniszku? - kwasy organiczne, fitosterole, wielocukry, garbniki, substancje żywicowe, aminy, sole mineralne  witaminy  (A, B, C, D), a w kwiatach flawonoidy, karotenoidy i niewielkie ilości olejku eterycznego.

Jak zrobić syrop z mniszka lekarskiego na kaszel?

Dziś wyjaśnię, jak zrobić syrop z mniszka lekarskiego, który działa korzystnie w przewlekłym nieżycie jamy ustnej, gardła i oskrzeli, oraz świetnie walczy z uporczywym kaszlem, bólem i obrzękiem gardła. 

Składniki:

  • 4 garście koszyczków mniszka lekarskiego
  • 1 litr zimnej wody
  • pół cytryny
  • 1 kg cukru

Jedna z naszych Czytelniczek radzi - warto użyć większej ilości kwiatów mniszka, ok. 1/4-1/3 reklamówki. Dzięki temu syrop będzie silniejszy oraz cudownie nasycony smakiem i aromatem.

 

Przygotowanie:

1. Zalej mniszka wodą i postaw na małym ogniu. Kiedy zawrzy woda zdejmij naszą miksturę i pozostaw na noc.

2. Na następny dzień odciśnij dłońmi wodę z mniszków, a następnie postaw koncentrat do gotowania.

3. Dodaj pół cytryny pokrojonej w plasterki i kilogram cukru. Wszystko stawiamy na bardzo małym ogniu i gotujemy (syrop ma ledwie pyrkać). Całość będzie odparowywać bez gotowania. Naszą miksturę, trzeba będzie raz lub dwa razy oziębić, aby sprawdzić konsystencję syropu. Nie może być zbyt gęsty, bo się scukrzy ani zbyt wodnisty, bo może skwaśnieć.

Syrop z mniszka lekarskiego smakuje jak prawdziwy miód. Jest przepyszny!

 

* Artykuł nie stanowi  porady medycznej, lekarskiej czy farmaceutycznej. Czytelnik przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji co do leczenia, powinien skonsultować się (w zależności od potrzeb) z lekarzem lub farmaceutą. 

 

Proste życie to szczęśliwe życie?

$
0
0
Proste życie - minimalizm

Priorytety gubią się wśród błahostek, upragnione cele pokrywa kurz zapomnienia. Kupujemy bez umiaru wpędzając się w długi. Pasje, sport, rodzinne wyjścia? Nie ma czasu! - narzekamy, siedząc pół nocy na Facebooku. Jak wyjść z błędnego koła? Jak uprościć sobie życie?

Nieprzemyślane decyzje, brak czasu na refleksję, dążenie do tego, by mieć coraz więcej, bo może to akurat przeniesie szczęście - jakby do tego dodać negatywne emocje gromadzone w ilościach hurtowych i całą gamę złych nawyków - otrzymujemy jeden wielki chaos. Tak wygląda dziś życie wielu kobiet.

Jak w takiej sytuacji nie tracić nadziei na lepsze życie? Czy w tym chaosie można odnaleźć siebie? I to siebie szczęśliwą, pewną swojej wartości? NIE - najpierw trzeba posprzątać ten nagromadzony latami bałagan. I to nie tylko ten w umyśle, ale również w swoim otoczeniu.

Jak to zrobić? Wybitny polski psycholog i terapeuta Wojciech Eichelberger poleca warsztaty on-line dla kobiet Proste życie w 21 dni. 

Wejdź w nawyk prostego życia

Proste życie w 21 dni to warsztaty dla kobiet, które chcą uprościć swoje życie i wprowadzić do niego więcej poczucia sensu, harmonii. Wystarczy komputer i Internet, by po wpisaniu swojego loginu i hasła rozpocząć wielką przygodę - nie trzeba instalować żadnego dodatkowego oprogramowania. Licencja jest ważna 9 tygodni.

Uczestniczki warsztatów mogą przyjrzeć się swoim przekonaniom, nawykom, relacjom z ludźmi. Ustalić, z czym nie czują się dobrze i zastanowić się, jak mogłyby to zmienić, by w ich życiu było mniej zmartwień, a więcej radości. 

Wszystko to w ramach 21 etapów (wykłady, ćwiczenia, filmy, testy i wskazówki), które obejmują obszary związane m.in. z pracą, finansami, organizacją czasu, rodziną, zdrowiem. Zadania odnoszą się do różnych życiowych sytuacji i problemów. Koncentrują się na tym, by zdobyta wiedza realnie poprawiła jakość życia.

Po co komplikować?

W codziennej gonitwie zapominamy, że prawdziwe i trwałe szczęście nie bierze się z posiadania coraz to nowszych i lepszych rzeczy, lecz jest wynikiem życia pełnego sensu, pasji, wolności i rozwoju. Po co dźwigać „bagaż”, który zniewala i nie pozwala rozwinąć skrzydeł? Czas uprościć swoje życie i nadać mu zupełnie nowy, pożądany kurs! Pora przejąć ster! 

Na warsztaty on-line Proste życie w 21 dni można zapisać się na stronie prostezycie.pl

 

Autor: Joanna Wrześniowska - psycholog kliniczny, terapeuta, trener. Specjalizuje się w Terapii poprzez Akceptację i Zaangażowane (ACT), leczy traumy (EMDR) i wspiera w rozwoju osobistym. Uczy, jak radzić sobie z trudnymi myślami i przekonaniami na swój temat. Stosuje trening uważności i samowspółczucia.

Poleca: Wojciech Eichelberger - założyciel Instytutu Psychoimmunologii IPSI, wybitny psycholog i terapeuta. W swoich projektach szkoleniowych i terapeutycznych odwołuje się do koncepcji terapii integralnej, która oprócz psychiki bierze pod uwagę ciało, energię i duchowość człowieka.

 

Warsztaty Smakuj Życie – Kultura bez Przemocy (Lublin)

$
0
0
Warsztaty - Lublin

W ramach 6 edycji Europejskiego Festiwalu Smaku w Lublinie odbędą się w dniach 5-7 września bezpłatne, otwarte warsztaty, na których znajdziesz przepis na szczęście i spełnienie we wszystkich sferach! 

Ponad 100 najlepszych lekarzy, trenerów i specjalistów z kraju i z Europy poprowadzi otwarte wykłady w zakresie zdrowia, biznesu, psychologii, ruchu, permakultury oraz slowlife. Będziesz mieć okazje nie tylko zaczerpać od nich garść wiedzy, ale również w praktyce wykorzystać ukryty w sobie potencjał.

Osoby, które chcą zwolnić tempo i doświadczyć nietypowych aktywności, mogą wziąć udział w zajęciach z fotografii nieilościowej, malarstwa intuicyjnego, etycznej mody, savoir – vivre przy stole czy też wyplatania słomy. Dla dzieci przygotowany będzie kącik sensoryczny poprawiający ich kreatywność, a pobudzający zmysły. Warsztaty z Anną Łoś nauczą Cię upcyklingu, dzięki Agacie Banach dowiesz się, jak odnaleźć źródło wypoczynku w przyrodzie, natomiast Piotr Szczerkowski opowie, jak być świadomym rodzicem. Więzy rodzinne wzmacniać będziemy też na warsztatach z Karoliną Wójcik.

 

Program i więcej informacji: 
http://warsztatysmakujzycieeuropejskifestiwalsmaku.wordpress.com

Zapisy:
biuro@unlimitedgroup.pl – w treści imię i nazwisko, nr telefonu, nazwa warsztatów

 

Źródło - mart.pras. 

 

Co to znaczy proste życie? – wyjaśnia Wojciech Eichelberger

$
0
0
Proste życie

Ganiamy z językiem na brodzie wykonując setki czynności, często całkowicie zbędnych. Namiastkę szczęścia znajdujemy kupując gadżety i sprzęty, które „trzeba mieć”. Przestrzeń się kurczy, długi rosną, a my biegniemy dalej, po więcej i lepiej… Czarne myśli się kłębią, życie wymyka z rąk, stres rośnie - jak żyć w tym bałaganie?

Joanna Wilgucka-Drymajło: Często powtarzamy - „nie mam czasu”. Pasje? Spotkania ze znajomymi? Odpoczynek? Jakoś trudno to wcisnąć do grafiku, gdy jest tyle pracy. Co się z tym czasem dzieje? Czyżby doba się skurczyła, a może nam tak obowiązków przybyło? 

 

Wojciech Eichelberger: Doba nam się na pewno nie skurczyła, tylko obowiązków, pośpiechu i zamieszania lawinowo przybywa i obawiam się, że nadal przybywać będzie. Skoro więc nie możemy liczyć na to, że rzeczywistość się nad nami ulituje, to jedynym wyjściem i podstawowym zadaniem staje się walka z chaosem w naszej głowie. Bo tylko spokojna, jasna głowa umożliwi nam ustawienie priorytetów i pogodne nadążanie za przyspieszającym życiem. Jeśli nadal nie będziemy mieli ani chwili, ani sposobu, by uspokajać i ukierunkowywać nasz niespokojny, rozpędzony umysł, to nie usłyszymy własnych, istotnych potrzeb ani uczuć. W końcu całkowicie rozminiemy się z tym, co w naszym życiu ważne.
 

  • W tym całym zagonieniu, w natłoku informacji - nie mamy raczej warunków do refleksji, rozliczenia się i poukładania sobie w głowie różnych spraw. Czy w tej sytuacji można stwierdzić, że nasz umysł zaczyna przypominać zagraconą szafę, w której trudno ustalić, co gdzie jest, że tworzy się jeden wielki chaos?

Dobre porównanie. Bałagan w szafie, chaos na biurku, zagracone mieszkanie. Gromadzimy i kolekcjonujemy rzeczy, sprawy i zadania, którym nie jesteśmy w stanie sprostać, ani ich zagospodarować - a o cieszeniu się nimi możemy w ogóle zapomnieć. Robi się tego tak dużo, że coraz więcej odkładamy na później - a zaległości rosną, szafy pękają, półki się uginają. W końcu przytłaczają nas tak, że w głowach, sercach i 24 godzinach doby brakuje miejsca na cokolwiek nowego, świeżego, kreatywnego. Bezmiar niezałatwionych spraw więzi naszą uwagę i energię w przeszłości, a to gwarantowany smutek, czy nawet depresja. Nie sposób pędzić przez współczesne, pokręcone i skomplikowane życie patrząc we wsteczne lusterko. To musi się skończyć jakąś kolejną kraksą.

 

Wejdź na drogę prostego życia – już teraz!

 

Uciekamy przed przeszłością, ale nie mamy gdzie uciec. Bo przyszłość też nie rysuje się różowo. Przerażające wyobrażenia o skutkach naszych zaniedbań i niedoróbek każą uciekać także przed przyszłością. Zakleszczeni pomiędzy smutkiem a strachem, nie mamy gdzie i jak się wyrwać, by złapać trochę luzu i oddechu. Tu i teraz nie istniejemy. Nie łapiemy kontaktu. Z nikim nie możemy się spotkać. Bo trzeba by wyhamować, rozejrzeć się, usłyszeć, poczuć. Kto ma na to czas? I jak to zrobić?
 

 

  • Jak taka sytuacja rzutuje na jakość naszego życia, na nasze zdrowie, finanse, relacje z bliskimi? Można mieć bałagan w głowie - a nie mieć go w życiu?

Prawie zawsze bałagan w głowie równa się bałagan w szafie, na biurku, w domu - a także w życiu. A ten ostatni jeszcze bardziej nakręca bałagan wewnętrzny. Gonitwa smutnych, lękowych i agresywnych myśli wyzwala bezładne, często skrajne emocje - a te napędzają chaotyczne i destrukcyjne zachowania. W efekcie wzrasta ilość stresu i poczucie braku kierunku w naszych wyborach i działaniach. Błędne koło, które trudno przerwać.

Bo stres - gdy staje się chroniczny - prócz zdrowia odbiera nam również możliwość dokonywania inteligentnych wyborów, a także możliwość doświadczania empatii i współczucia. (Za mało krwi dopływa do płatów czołowych mózgu.) To wystarczy, aby nasze relacje z ludźmi dramatycznie się pokomplikowały. Błędne koło stresu generując depresyjne, agresywne, złowrogie myśli i wyobrażenia - utrzymuje nas w narastającym napięciu. Bo ludzki organizm nie jest w stanie odróżnić realnego zagrożenia od wyobrażonego. W realu może być wszystko OK., lecz my i tak tego nie zauważymy.
 

  • Czyli potwierdza się przekonanie, że „Ludzie sami komplikują sobie życie”. Czy nie da się wyjść z tego błędnego koła? 

Na szczęście – da się. Pierwsza lekcja: odróżniamy myślenie od "myślactwa". To pomoże zdystansować się nieco od rozgadanego jarmarku w naszych głowach. Myślenie to uporządkowany proces uruchamiany pytaniem czy wątpliwością, prowadzący do rozwiązania. Rozwiązanie kończy myślenie na dany temat.

Proste życie"Myślactwo" jest bezładną, samoistną, bezcelową gonitwą myśli. Można je porównać do spamu, który zawala nam skrzynkę mailową. Kradnie czas i energię, których i tak za mało mamy na sprawy naprawdę ważne. By przestać zajmować się mózgowym spamem - myślami, które odciągają naszą uwagę od tego, co w tej chwili rzeczywiście się dzieje i na co mamy realny wpływ - potrzeba wyostrzonej uwagi i dyscypliny. Gdy choć trochę się tego nauczymy, to umysł zacznie się urealniać i porządkować, jak regularnie sprzątany i resetowany komputer. Wtedy na jego przejrzystym i przestronnym ekranie ujrzymy sprawy naprawdę dla nas istotne. Zrozumiemy, że najważniejszą z nich - bo nadającą naszemu życiu barwę, wyrazistość i sens - jest uważne, świadome i zaangażowane istnienie we wszystkim, co się nam realnie przydarza. Zapragniemy skończyć z przenoszeniem niespełnionej przeszłości w przyszłość, z życiem pomiędzy smutkiem i lękiem, aby w końcu odzyskać kontakt z naszym upragnionym,  realnym, prostym życiem - tu i teraz. 
 

  • „Nic nie poradzę, no taki mam nawyk…” - z uporem maniaka powtarza wiele osób tłumacząc w ten sposób swoje np. problemy ze zdrowiem wynikające ze złego odżywiania, czy długi będące efektem nieprzemyślanych zakupów. Czy raz nabyty nawyk to wyrok do końca życia?

Nie. Stosunkowo łatwo - jeśli się naprawdę do tego przyłożymy - możemy zmieniać nasze nawyki. Wystarczy przez 20 minut dziennie posiedzieć w spokoju, skoncentrować uwagę na oddechu, na jakimś harmonijnym dźwięku, na inspirującym symbolu/obrazie, albo na widoku kwiatu czy drzewa - do wyboru. I wtedy tylko patrzeć, tylko słuchać, tylko odczuwać. Te 20 minut to dla mózgu to samo, co resetowanie dla komputera. Uwolniony od nadmiernej, chaotycznej stymulacji umysł, zachowuje się jak pozostawione w spokoju szklane naczynie wypełnione wzburzoną, mętną wodą. Po jakimś czasie zanieczyszczenia opadają na dno, a woda robi się tak przejrzysta, że ku naszej ogromnej radości - można wreszcie zobaczyć przez nią świat. Wtedy to, co dla nas najważniejsze zostanie uświadomione, a szkodliwe nawyki ujawnią swoją szkodliwość z taką mocą, że wyzwolą ogromną, wewnętrzną, autonomiczną motywację i potrzebę zmiany. A to jest już połowa zwycięstwa. Umysł spokojny i prosty - poprowadzi nas prostą drogą do pożądanej zmiany.
 

  • Mówi Pan o tym, że warto dążyć do upraszczania swojego życia. Od razu przychodzi mi na myśl - „wyrzeczenia, rezygnacja, post”. Czy rzeczywiście może nam to przynieść jakąś korzyść? Czy sami się w ten sposób nie pozbawiamy czegoś istotnego, wartościowego?

Wręcz przeciwnie - minimalizm jest naszą naturalną, ludzką potrzebą. No bo na czym polega minimalizm? Na tworzeniu przestrzeni i czasu, w których możemy coś zauważyć w szczegółach, doświadczyć głębiej, przyjrzeć się, wsłuchać, zrozumieć. A to wszystko składa się na smak życia. Podobnie niemowlakowi, lepiej się żyje, gdy ma w swoim kojcu jednego ukochanego misia, a nie 20 kolorowych, konkurujących ze sobą pluszaków - i nie wiadomo, którym się zająć. W końcu rozkojarzone dziecko dostaje napadu wściekłej histerii i wrzeszcząc wyrzuca z kojca wszystko. Dzieci odruchowo wybierają jedną rzecz, którą chcą się zajmować. Warto brać z nich przykład. Potrafią zająć się na długo najprostszą sprawą, której wagi, piękna i znaczenie zabiegani dorośli nie widzą - np. przez pół godziny z uwagą i zachwytem przyglądać się kałuży, kamykowi, mrówce czy kwiatu. To pouczająca demonstracja wrodzonej człowiekowi potrzeby minimalizmu. Niestety z upływem życia zostaje ona zagłuszona wyuczoną - destrukcyjną dla życia - potrzebą posiadania jak najwięcej i stymulowania się na wszystkie możliwe sposoby jednocześnie.
 

  • Łatwo powiedzieć „uprość swoje życie”, ale jak się za to zabrać w praktyce? Pana firma Positive Life wydała kolejne - po "Zrelaksowana Mama" - warsztaty on-line dla kobiet "Proste życie w 21 dni". Czy są one takim właśnie „pomocnikiem” dla osób, które mają dość bałaganu w swoim życiu i chcą rozpocząć w nim porządki? 

Nasze warsztaty on-line "Proste życie w 21 dni" pomagają porządkować kolejne obszary życia i inspirują do zmian. Wszyscy wiemy, że aby przyjąć czcigodnego gościa, by doświadczyć siebie prawdziwych - musimy wysprzątać dom. Wyrzucić wszystko z pokoju, rozjaśnić ściany i otworzyć okno; wpuścić światło, powietrze i wiatr. Dotyczy to zarazem naszej przestrzeni zewnętrznej, jak i wewnętrznej - umysłu. Tylko tak odzyskamy zdolność, do zgodnego z naszymi ważnymi potrzebami porządkowania priorytetów i odpowiedniego gospodarowania czasem. 

Warsztaty uświadamiają, że wewnątrz i na zewnątrz to tylko umowne pojęcia, dwie strony tego samego medalu. Że upraszczając na zewnątrz - jednocześnie upraszczamy wewnątrz, a czyniąc to wewnątrz, zarazem czynimy to na zewnątrz. To bardzo pocieszająca wiadomość dla pragnących uporządkować i uprościć swoje życie.  

 

Dziękuję za rozmowę,
Joanna Wilgucka-Drymajło

 

Na warsztaty on-line „Proste życie w 21 dni” polecane przez Wojciecha Eichelbergera można zapisać się na stronie prostezycie.pl

 

Wojciech Eichelberger - założyciel Instytutu Psychoimmunologii IPSI, wybitny psycholog i terapeuta. W swoich projektach szkoleniowych i terapeutycznych odwołuje się do koncepcji terapii integralnej, która oprócz psychiki bierze pod uwagę ciało, energię i duchowość człowieka.

 

Kobiecy Festiwal Inspiracji w Warszawie – już niedługo!

$
0
0
Festiwal inspiracji - Warszawa

Ta konferencja to prawdziwa bomba inspiracji dla wszystkich kobiet! Być może już żyjesz zdrowo i dbasz o siebie? A może starasz się wprowadzić zmiany w swoim życiu i chcesz dopiero zacząć zdrowo żyć?

Zarówno osoby, które już prowadzą zdrowy styl życia, jak i Ci, którzy dopiero chcieliby zacząć - będą mieli okazję wysłuchać najlepszych specjalistów z różnych dziedzin związanych ze zdrowiem.

Zadbaj o swoje ciało, umysł i emocje

Gościem specjalnym konferencji będzie Anna Witowska - charyzmatyczna trenerka Zmiany na Lepsze, autorka bestsellera "Babskie Fanaberie, czyli w cholerę z tym wszystkim" i założycielka Kobiecego Punktu Widzenia. Swoją szczerością oraz autentycznością porywa dziesiątki tysięcy kobiet i przekonuje, że warto wygrać walkę o siebie i żyć w zgodnie ze sobą.

Ale to nie koniec atrakcji

Omówimy nawyki żywieniowe, sposoby na zachowanie równowagi w życiu i zdrowe emocje, podpowiemy jak zarządzać energią życiową w stresie oraz jak zmotywować się do aktywności fizycznej i dlaczego warto. Prelegenci to osoby, dla których zdrowy styl życia i dbanie o siebie to nie tylko praca, ale prawdziwa pasja.  

 

W programie konferencji wykłady:

10.30 – 11.00 Rejestracja, zwiedzanie stoisk wystawców
11.00 – 11.10 Rozpoczęcie festiwalu i powitanie uczestniczek, Malwina Faliszewska
11.10 – 11.40 Jak odżywić naszą komórkę, aby mieć energię na jesień? Ewelina Rzepczak-Zacharek, Optymalne Żywienie
11.40 – 12.10 Ach te emocje, czyli 10 minut dziennie, które zmieni Twoje życie, Ania Witowska, Kobiecy Punk Widzenia - Gość specjalny Kobiecego Festiwalu Inspiracji
12.10 – 13.00 „Jedna rzecz”, czyli jak zrealizować cel, Rafał Mirkowski, Multiplanner
13.00 – 13.30 PRZERWA
13.30 – 14.10 Zarządzanie energią życiową w stresie wg metody 8xO Wojciecha Eichelbergera, Agata Głowacka, Instytut Psychoimmunlogii 
14.10 – 14.40 Jak zmotywować się do regularnej aktywności fizycznej i dlaczego warto? Damian Jefremienko, Vitalia.pl 
14.40 – 15.10 Bliskość z ciałem – o roli masażu i innych terapii ciała w odkrywaniu siebie i zachowaniu harmonii w życiu, Anna Dąbrowska, Pracownia Urody Zielona Pomarańcza
15.10 – 15.30 Skąd bierze się szczęście? Malwina Faliszewska, Centrum Inspiracji
15.30 – 16.00 Losowanie nagród i zakończenie.

PROGRAM WARSZTATÓW dostępny na stronie Centrum Inspiracji

A oprócz tego - stoiska wystawców i  konsultacje specjalistów, sesje coachingowe, degustacje, masaże, sesje coachingowe, trenerzy, dietetycy i psychodietetycy. Oczywiście będą upominki i nagrody.

Bilety dostępne na evenea.pl

 

Zachęcamy do udziału:)

Kiedy? 27 września 2014, 10:30-16:00 (Sobota)

Gdzie? MIllenium Plaza, 15 piętro
Aleje Jerozolimskie 123a, Warszawa

 

Viewing all 249 articles
Browse latest View live